Wieczorny śpiew traw

Słyszałeś jak wieczorem śpiewa trawa? To śpiew jakby nie stąd. Jego wibracje powodują, że czas staje w miejscu, a serce przenika ciepła słodycz. Jak to ciepła? Tak, ciepła i cicha, najcichsza. Śpiew traw jest fascynującym zjawiskiem. Słońce powoli przygasa, oszalały świat wyhamowuje, a powietrze oczyszcza się z uprzykrzonych hałasów. I na tym wyciszeniu pojawiają się pierwsze nutki śpiewającej trawy. To muzyka dla wszystkich, ale słyszą ją tylko nieliczni. Każdy może nauczyć się słyszeć i chociaż to proste, to tak mało jest chętnych do nauki.

A trawa wyśpiewuje dla każdego i dla każdego inaczej. Ma wybraną dla ciebie melodię i tylko dla twojej informacji przeznaczone słowa. Śpiewa specjalnie dla ciebie i o tobie. Robi to nieustannie. Dźwięki rodzą się głęboko w ziemi. Każdy twój problem, każda najmniejsza nawet sprawa zasiewa ziarno trawy, które natychmiast wzrasta i śpiewa pieśń kojącą twoją duszę.

Czasem są to tak ważne treści, że mimo ton asfaltu, mimo betonu, delikatna zdawałoby się łodyżka trawy, potrafi się przebić. Stajesz wtedy zadziwiony nad nią i nie posiadasz się ze zdumienia, jak to możliwe, że tak słaba roślinka poradziła sobie, znalazła drogę mimo beznadziejnego i nieprzyjaznego środowiska?…

Tak, dała radę, ale co z tego? Przecież ty jej nie słyszysz. Wprawdzie śpiewa, lecz dla ciebie jest niema, milcząca. Nie słyszysz, ponieważ zagłusza ją szum w twojej głowie. To kakofoniczne odgłosy umysłu – orkiestry intelektualistów, którzy muzykami są tylko w teorii. Nie przejmują się tym wcale, dzielnie walcząc z instrumentami. Dniem i nocą produkują obawy, lęki i negatywne emocje. Z fałszywych nut nie da się inaczej.

Czasami zdarzają się wśród twoich Janków Muzykantów wyjątkowe talenty. Są to ci, którzy potrafią na chwilę zamilknąć i usłyszeć wieczorny śpiew traw. I kiedy dostroją się do niego – w twoim życiu zaczynają dziać się rzeczy niezwykłe, cuda. Wszystko wtedy jest jasne i proste, ty przestajesz przejmować się głupotami, a zaczynasz cieszyć się życiem. Szkoda tylko, że tak rzadko…

Dlatego, z nadejściem wieczoru wyjdź z domu. Znajdź najbliższe źdźbło trawy, ono jest tutaj właśnie dla ciebie. Usiądź obok. Orkiestrze zarządź przerwę na kawę. Przyłóż rękę do serca, uspokój oddech i nie myśl o niczym, tylko słuchaj. Stanie się cisza. Potem z wolna wyłonią się pierwsze nieśmiałe, subtelne dźwięki, poczujesz drgnięcie mięśnia sercowego. Usłyszysz muzykę i zrozumiesz słowa bez słów. Bo tak naprawdę, najważniejsze rzeczy pojmujemy bez słów, słowami nie da się ich wyrazić. Pojawi się spokój i dystans. Może zdarzyć się olśnienie, zaskoczenie, ulga… Twoi muzycy znajdą nuty, o jakich nie mieli pojęcia i może zagrają nawet coś całkiem miłego, pięknego… Ale już zdecydowanie ciszej, bo w harmonii z wieczornym śpiewem traw.

Napisz komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *