Tolerancja jest chora. Tolerancja jest chora od dawna. Od bardzo dawna. Tolerancja choruje, a my cierpimy na niedobór tolerancji. A może jest na odwrót? My chorujemy, a tolerancja cierpi na niedobór człowieczeństwa? Jakby nie patrzeć w kwestii tolerancji jest dramatycznie źle. Lubimy wyliczanki, a zatem policzymy do dwóch…
Tolerancja – problem 1. – Inni.
Kiedyś zastanawiałem się nad definicją normalności. Kto to jest „człowiek normalny”? Powiem Ci.
„Człowiek normalny, to taki człowiek jak JA”. – Wszyscy inni są nienormalni… Jak można jeździć takim samochodem? Jak można słuchać takiej muzyki? Jak można nie chodzić do kościoła? Jak można nie mieć dzieci? Jak można pić wytrawne wino? Jak można sobie zrobić taką fryzurę? Jak można tak wychowywać dzieci? Jak można karmić dziecko piersią w miejscu publicznym? Jak można zakładać skarpetki do sandałów? Jak można nie mieć w domu kota? Jak można na grób przynieść sztuczne kwiaty? Jak można wyjść za Niemca? Jak można jeść mięso? Jak można głosować na PiS? Jak można cieszyć się z życia kiedy zginęło 100 osób w wypadku samolotowym? Jak można palić papierosy? Jak można być gejem? Jak można nie lubić piłki nożnej? Jak można pić wódkę i nie zgryzać?…
Wszystko co ja robię, a nie robią inni i wszystko czego ja nie robię, a robią inni – jest dla mnie wyznacznikiem normalności lub nienormalności. Wszystkie moje przekonania, opinie, osądy, światopogląd, religia – są normalne, inaczej – właściwe.
I wszystko jest dobrze, kiedy innym pozwalam być innymi. Jeśli nie toleruję inności innych, to już jest objaw choroby.
Tolerancja – problem 2. – Ja.
Ale mamy też problem z drugiej strony patrząc. Jesteśmy nienormalni, bo nie jesteśmy tacy jak inni. Dlaczego nie jesteśmy grzeczni jak nasz kolega Jacuś Miły? (pyta mama) Dlaczego nie przykładamy się do nauki tak jak Ania Prymus? (pyta tata) Dlaczego nie mamy ambicji jak np. taki Józek Potrupach? (pyta żona) Dlaczego nie jeździmy lepszym samochodem, chociażby takim jak Andrzej Ważny? (pyta menedżer) Dlaczego nie potrafimy wykłócać się jak Genia Pyskata? (pytamy sami siebie) Dlaczego nie weźmiemy się za jakieś ćwiczenia jak Sąsiadka Płaskibrzuch? (pyta koleżanka) Dlaczego nie jesteśmy aktorem jak taki Brad Pitt? I dlaczego nie myślimy tak szybko jak Krzysztof Ibisz? (pytamy sami siebie i denerwujemy się) A dlaczego nie mamy kręconych włosów? (a inni mają) A dlaczego nie mamy prostego nosa? (a inni mają)
A dlaczego inni są tacy fajni a my nie jesteśmy? (nie potrafimy się z tym pogodzić) Jesteśmy niewystarczająco dobrzy, by nas lubiano i byśmy sami siebie lubili. Nie zasługujemy na miłość, nie tolerujemy swoich niedoskonałości, nie tolerujemy siebie. Chorujemy na brak samodzielnego myślenia, niskie poczucie własnej wartości i kompleksy.
Zatem…
Jeśli połączymy dwie choroby: brak tolerancji inności innych z brakiem tolerancji inności siebie – mamy wybuch, nazwijmy go aktem rozpaczy albo chamstwem, eksplozją agresji i nienawiści, potrzebą dowartościowywania. To imperatyw udowadniania innym swoich racji i zmuszania innych do przyjęcia jedynie słusznych przekonań – moich przekonań. Odzywają się zwierzęce instynkty (choć porównanie ze zwierzętami jest dla nich krzywdzące, dla nich – znaczy zwierząt, lepiej byłoby stwierdzić: najniższe instynkty). Prawdę mówiąc, wystarczy też jedna z tych chorób.
Zatem…
Ponieważ mamy problem z samodzielnym myśleniem szukamy autorytetów – tych, którzy wskażą nam drogę, powiedzą nam co mamy myśleć, co krzyczeć i co robić.
Ponieważ mamy w ogóle problem z myśleniem, kierujemy się w stronę rozumowania prymitywnego, uproszczonego, ograniczonego – pozbawionego refleksji (refleksja boli i rodzi wątpliwości).
Naszym priorytetem staje się znalezienie winnych naszego nieszczęścia, a ponieważ sami nie bardzo potrafimy myśleć, polegamy na autorytetach, ufamy im. Oni wskazują nam kto tak naprawdę jest winny – jest powodem naszego nieszczęścia – czyli jest naszym prawdziwym wrogiem (a może i ich wrogiem też).
Filozofia jest prosta: zabić wroga (przepraszam za wyrażenie filozofia).
Uwaga, ponieważ często zabić nie da się tak od razu, trzeba zastosować techniki pośrednie takie jak np.: zastraszanie, wyśmiewanie, wyszydzanie, poniżanie, zadawanie bólu fizycznego, napaść, pobicie, okaleczenie, oplucie itp.
Należy tutaj pokłonić się nad znaczeniem autorytetów.
One nie zjawiają się znikąd. Autorytet ma misję. Poszukuje jednostek podatnych na sugestię i jest żywo zainteresowany ich edukacją. Zadaniem autorytetu jest właśnie wskazać im ich wroga i prosto (wiemy, że im prościej, tym lepiej) uzasadnić dlaczego jest ich wrogiem.
Najważniejszą pracą autorytetu jest pokazać jak to zło, czyli wroga, unicestwić – czytaj: jak pozbyć się problemu.
Autorytet musi znaleźć więcej zagubionych jednostek, jedna jednostka zerem. Potrzebna jest grupa, duża grupa, armia. Zwarta, przeszkolona, bezwzględna i bezmyślna.
Najlepiej, by autorytet działał w imieniu prawa (społeczeństwa, narodu itp.), a jeszcze lepiej Boga.
Tak powoli kiełkuje, rodzi się faszyzm (fanatyzm), którego siłą napędową jest nienawiść oparta na braku tolerancji.
P.S.
Faszyzm przyciąga. Karierowiczów, sadystów, psychopatów i zwyrodnialców, ludzi żądnych zemsty i władzy nad innymi, słabych i zakompleksionych. Faszyzm uzbraja ich w narzędzia przemocy i zagłady. Faszyzm ich ubiera, karmi i czyni bezkarnymi. Czyżby w Białymstoku faszyzm dostał zielone światło? Oficjalnie, i za przyzwoleniem Boga i prawa?
…