Czy to jeszcze muzyka?

Niektórzy mówią, że od czasu do czasu trzeba się odchamić i wybrać do filharmonii. Głupie jakieś to powiedzenie, że niby co? Że słucham disco polo i mam wyrzuty sumienia? Że to niby ‚chamstwo’ raczyć się kiczem? Albo też, że jakimś chamem jestem?… Mamy na Śląsku świątynię muzyki, świątynię kultury – nową siedzibę Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. Oryginalna bryła zaprojektowana przez Tomasza Koniora, uroda, a także rewelacyjna akustyka – dzieło Yasuhisa Toyoty, sali koncertowej NOSPR-u, przyciągają melomanów z całej Polski, Europy, a nawet i świata. Najznakomitsi muzycy i dyrygenci pragną tu wystąpić. Jako mieszkaniec Katowic mam TO na miejscu, pod nosem i grzechem byłoby nie korzystać, zatem korzystam. I nie, by się odchamiać, tylko dla czystej przyjemności.

Wybrałem się więc na koncert w ramach 17. Śląskich Dni Muzyki Współczesnej, na Dni Sofii Gubajduliny. Zaglądam do programu: „Wśród rozmaitych nazwisk współcześnie żyjących twórców, poczesne miejsce przysługuje Sofii Gubajdulinie – 85-letniej rosyjskiej kompozytorce (…) Od lat 70. tworzy w oparciu o własną metodę kompozytorską, bazującą z jednej strony na ściśle określonych porządkach matematycznych, z drugiej zaś – na swobodnej poetyce brzmień oscylujących między diatoniką a chromatyką” – pisze pani Magdalena Stochniol. – Brzmi zachęcająco, nieprawdaż? Zapowiadany utwór Im Zeichen des Skorpions na bajan i orkiestrę, kompozytorka zadedykowała przyjacielowi „jednemu z najpoważniejszych muzyków nasze epoki, bajaniście Friedrichowi Lipsowi, który urodził się pod znakiem Skorpiona. (Jest to zresztą także mój znak Zodiaku)” – pisze w pamiętniku Gubajdulina (też cytat z programu). – Czyli, od serca do serca – tym bardziej zachęcająco, nieprawdaż?!

Jestem już w Świątyni Muzyki. Tutaj zwykła szarlotka w kawiarni, czy przeciętne chardonnay smakują jak pokarm bogów. Tutaj, nawet oddając wierzchnie okrycie do szatni, mówi się przyciszonym głosem. Tutaj wszyscy przychodzą elegancko ubrani, poruszają się z wyszukaną gracją, wyrażają się mądrzej niż zwykle i w ogóle są jacyś inni, lepsi, piękniejsi… I wystarczy usiąść w Sali Koncertowej, rozejrzeć się dyskretnie dookoła i wziąć głębszy oddech, by poczuć w powietrzu Tę Atmosferę, by poczuć się wyjątkowo. I do tego ten miły dreszczyk biegający w tę i we w tę, po całym twoim ciele, bo za moment, za chwilkę… SIĘ ZACZNIE.

Najpierw brawa – wchodzi orkiestra. Każdy zajmuje miejsce i zaczyna się ogólne strojenie instrumentów. Jest w tym subtelnym zgiełku przypadkowych dźwięków grupowego strojenia i rozgrzewania instrumentów coś charakterystycznego…  Mimo, że dla ucha ów moment jest zdecydowanym dyskomfortem, przyjmujemy to cierpliwie i ze zrozumieniem. – Mam nadzieję, że nie będzie to najlepszy utwór dzisiejszego wieczoru! – żartuję schylając się w kierunku żony… – Był…

I jeszcze pierwszy utwór, kompozycja dyrygenta Christophera Lyndon-Gee, miał w sobie przynajmniej jakąś swoją dynamikę i rytm. Dalej było mniej ciekawie – ot, długie chwile bez pomysłu…  Dzieło Sofii Gubajduliny zaplanowano jako trzecie, publiczność została jednak powiadomiona tuż przed, że instrument solisty zepsuł się i jest właśnie naprawiany, i pozostaje nam mieć nadzieję, że to się uda, więc przełożono wykonanie jej utworu na koniec, by dać więcej czasu na naprawę. Niestety (na moje nieszczęście) udało się bajan zreperować (dla mniej wtajemniczonych: bajan – instrument muzyczny, odmiana akordeonu pochodzenia rosyjskiego, czyli takiego, który po obu stronach ma guziki). Na scenie pojawił się bajanista – zarówno ubiór artysty, jak i fryzura mogły sugerować, że teraz usłyszymy solidną dawkę punk rocka – ale nie usłyszeliśmy. Szkoda, bo punkrockowa kapela potrafi często coś intrygującego zapodać, a Im Zeichen des Skorpions nie potrafił. Mało tego. Widząc akordeonistę, dziko walącego pięściami po instrumencie, z twarzą na której malowała się zajadłość, furia i jakby pierwsze objawy grypy jelitowej, podskakującego nerwowo na stołku, próbującego wyszarpać miech, posykującego otworem do wypuszczania powietrza – własnym oczom  i uszom niedowierzałem. Dźwięki, które temu opętaniu towarzyszyły, z pewnością wygrałyby casting do nowego nagłośnienia czyśćca, a same dźwięki, które wydobywała z siebie nasza wspaniała orkiestra symfoniczna wystarczyłyby w dobrym horrorze bez obrazu. Co chwilę pytałem siebie: jak długo jeszcze ten padaczkowy bełkot kakofonii i arytmii jestem w stanie wytrzymać?… Pojawiają się naturalnie pytania w rodzaju: i czemu to ma służyć?, i czy to jest jeszcze muzyka?, i dokąd to zmierza?…

Jeśli umówimy się, że Muzyka, to puls, dźwięki, melodia, oddające naturę Natury-Stwórcy, czyli piękno i harmonię naszej Matki Ziemi, to tego wieczoru gościom NOSPR-u nie dane było słuchać Muzyki. Ktoś powie, że przecież dźwięki natury mogą być nieprzyjemne, groźne… Tak, lecz wówczas Natura nie daje nam Muzyki. Natura dąży do równowagi, harmonii i piękna. Natura nie ma w sobie zła, sadyzmu, czy okrucieństwa, to są cechy charakteryzujące człowieka. Jeśli natomiast umówimy się, że muzyka, to po prostu zbiór jakichkolwiek dźwięków, to jesteśmy jak najbardziej w temacie. Czyli, jak pies pierdnie, albo ktoś kogoś okłada pałą po głowie, a tamten wyje z bólu wniebogłosy, to też to jest muzyka, OK. Ja jednakże, nie jestem odbiorcą takiej sztuki. Może należałoby dla takich dźwięków-potworów znaleźć jakieś bardziej odpowiednie pomieszczenie, które byłoby z nimi w harmonii, a w tym samym czasie, w tak wspaniałym miejscu można by po prostu zagrać coś pięknego?!

P.S. Tutaj wielki szacunek należy się wykonawcom i dyrygentowi. Napisać coś takiego, to jedno, ale wykonać!???

P.S.P.S. A teraz już, mając przed oczyma zachowanie muzyka na scenie, możemy domyślać się dlaczego bajan był zepsuty.

foto: mj

9 Komentarzy

  1. Eliza Szulińska

    Szanowny Panie, czy może wie Pan, gdzie można zdobyć nagranie utworu Sofii Gubajduliny o którym pisze Pan w swojej recenzji? Wysłuchałam dostępnych kompozycji tej kompozytorki i przyznam, że niektóre są doskonałe. Akurat zaliczam się do tych osób, które lubią muzykę współczesną, prawdopodobnie dlatego, że trafiłam na mentorów, którzy wprowadzili mnie do tego niezwykłego świata dźwięków innych i zaskakujących. Wymagało czasu, żeby nauczyć się języka muzyki najnowszej. I bardzo Panu dziękuję za ten artykuł, bo czuję że znalazłam muzykę, która będzie mi towarzyszyć podczas zimowych poranków (właśnie słucham Fachwerk, 2009). Warto wspomnieć, że nie jest to żadna awangarda tylko neoklasyka.
    Serdeczne pozdrowienia
    Eliza Szulińska

    Odpowiedz
    1. Marian (Autor postu)

      Szanowna Pani, cieszę się, że znalazła Pani muzykę, która będzie Pani towarzyszyć podczas zimowych poranków, dzięki mojemu skromnemu wpisowi. Dziękuję, za tych kilka zdań o sobie i Pani preferencjach muzycznych.
      Pozdrawiam równie serdecznie i pozostaję z przekonaniem, że znajdzie Pani szybciej ode mnie nagranie tego utworu.
      Kłaniam się nisko,
      MJ.

      Odpowiedz
  2. Marian (Autor postu)

    Dygresja na marginesie…

    Po opublikowaniu tego tekstu umieściłem do niego link na Facebooku i pojawiły się komentarze. Co ciekawe, na postawione przeze mnie tutaj pytania: czy to jest jeszcze muzyka?, czemu to ma służyć?, dokąd to zmierza? – właściwie nikt nie odpowiedział, nikt nie podjął tematu. Pojawiły się dwie grupy: jedna, która ma podobne odczucia do moich i druga – nazwijmy ją „mentorska”. Ta druga grupa, to osoby mniej lub bardziej profesjonalnie zajmujące się muzyką. Otrzymałem zatem wiele rad, głównie, by zająć się własną edukacją, że nie rozumiem współczesnej muzyki, że jestem nieosłuchany itp. Także, że język tekstu jest nie do przyjęcia i brak mi kultury, że, cytuję „wstyd mi za Pana”. Wszystko przyjmuję z pokorą i serdecznie dziękuję, że zechciało się komuś zająć, choć na chwilę, moją osobą. Wziąłem sobie te uwagi głęboko do serca. Jednakże to jest polityka – przenoszenie problemu z tematu na osobę, która go podjęła. (A może i mam wykształcenie muzyczne, może skończyłem szkołę akordeonu, może studiowałem kompozycję, może jestem osłuchany z muzyką współczesną? – Ale jakie to ma znaczenie? – Słucham i mi się nie podoba.) Problemem jest, że współcześni twórcy muszą szukać środków wyrazu, których celem jest zaskoczyć, zadziwić, zaszokować, wzburzyć, wywołać silne emocje… – kosztem piękna kompozycji, kosztem melodii, harmonii… Penderecki mógłby bez trudu napisać kantatę w stylu Bacha (zresztą napisał), ale kto o tym będzie mówił, kto się tym zachwyci? Poza tym, to przecież jest uwstecznianie, a gdzie rozwój, postęp, awangarda? Trzeba iść dalej, coraz dalej i dalej!!! Zatem, co dalej? Co jeszcze można wymyślić?… Trzeba złamać wszystkie dotychczasowe schematy, kanony, zasady. Trzeba stworzyć nowe definicje, określenia, reguły, nazwy, A wszystko przecież da się uzasadnić – i często kwieciste, pełne poezji i wzniosłych słów uzasadnienia i rozprawy naukowe nowych dzieł są ciekawsze od nich samych… Jeśli musimy zrezygnować z melodii, jeśli smyczki nie grają już żadnego motywu, zdania muzycznego, nie ma frazy, tylko trzymają jeden dźwięk przez pięć minut, potem drugi przez kolejne pięć, w klawisze uderza się całą dłonią (lub pięścią) i nie daj Boże, by trzy kolejne dźwięki stworzyły jakiś logiczny ciąg i powtórzyły się w następnych piętnastu taktach – jeśli takie w ogóle istnieją, bo rytm właściwie nie ma tu racji bytu, wyraz muzyczny opiera się na wybuchach brzmień unikających harmonii jak ognia i ten chaos trwa np. godzinę – to oczywiście, można do tego przywyknąć, przyzwyczaić się, osłuchać – trochę to otępia, ale co tam, do przykrego zapachu też potrafimy z czasem przywyknąć. To pytanie o to, ‚i co dalej’? – jest bardzo uzasadnione. Gdzie kres ludzkiej wytrzymałości? Jak bardzo jeszcze da się katować nasz zmysł słuchu? Oszukiwać poczucie rytmu? Albo czym powalić, zaskoczyć jeszcze silniej i nazwać to muzyką? Czym się wyróżnić z tłumu? Awangarda ma krótki żywot… (Gubajdulina to już przecież neoklasyka.) A może kiedyś już się tak osłuchamy, że nas nic nie zdziwi, nic nie będzie w stanie wyprowadzić z równowagi? A może już jesteśmy blisko tego momentu?…

    Odpowiedz
  3. Pani Dyrektor

    Podejmę probę zabrania głosu w stylu szarpanym i niefachowym 😉
    -„Do czego to wszystko zmierza”
    – W muzyce arabskiej wyróżniamy skale np.. [wybrane skale]
    Z jednej strony do wszystkiego można się przezwyczaić. Niektóre dźwięki grane czysto w skalach arabskich ja, produkt kultury zachodniej, słyszę jako 1/4 i 3/4 lub inne ułamki z tonu. Dziecko z ich kręgu słyszy jako „poprawne i czyste”.
    Może gdyby faktycznie miast „harmonii” serwowano nam od urodzenia „kaszany” widzielibyśmy w nich piękno?
    I znów wolna luzna myśl moja.
    – Po co słuchamy muzyki?
    Pewnie dlatego że wywołuje w nas uczucia.
    Walenie w odmienną cyję… wywołuje uczucia… ale pytanie chyba najważniejsze „Jakich uczyć poszukujemy do przeżycia??”
    Wtedy z jednej strony koncert spełnił założenie – wywołał np. wzburzenie, frustrację, złość niektórych, z drugiej str.
    – Jakich uczuć oczekujemy?? Jakich przeżyć związanych z muzyką?
    Hmmmm … Znowu czy da się dyskutowoć o istocie rzeczy „czym jest cos” skoro „zalezy dla kogo”??
    Pozdrawiam i od dziś regularnie czytam ,)

    Odpowiedz
  4. Karol

    A czy to nie jest tak, że ludzie utknęli na etapie postromantyzmu i dla nich w ogóle, wszystko co nowsze, powojenne, nie jest z góry odrzucane? Ludzie oczekują czegoś łatwego, prostego, najlepiej znanego, osłuchanego już po tysiąckroć, czekając na swoje ulubione, znane miejsca, fragmenty itp. Czy pozostanie w stylistyce sprzed „rewolucji” nie jest uwstecznieniem się, ba – zacofaniem? Owszem, kanon należy znać, tak jak czyta się literaturę czasu minionego – ludzie się tym zachwycaja, potrafią wytykać, że ktoś czegoś nie zna, a jak jest z literaturą współczesną? Czy to też, porównujac do muzyki, wielka kakofonia? Po co ludzie najcześciej sięgają? Po coś co jest lekkie i przyjemne, co nie wymaga od człowieka zbyt wielkiej uwagi, koncentracji poświecenia. Jasne, Penderecki napisał spoko utworów nawiązujących stylistycznie do tego co minione. Dlaczego? Dlaczego odszedł od awangardy?
    Cywilizacja idzie do przodu, czyli rozwija się, a wraz z nią rozwijają się inne dziedziny życia. Czy w takim razie impresjonizm był ostatnim stylem malarskim, o którym możemy powiedzieć „ludziki”, „znośny”? Czy końcem wieku XIX nie było to coś złego, nie do zniesienia? Dzisiaj każdy się tym zachwyca – cóż, klasyka. Ale na tum ludzie utknęli. Idąc dalej; czy z muzyką nie jest podobnie? Czy muzyka Bacha jest emocjonalna czy intelektualna? Czy fugi tegoż kompozytora, kontrapunk, przeprowadzenia tematów, wypadkowa harmonii to emocje czy intelekt? Jak to jest? Czy może słuchamy Bacha, bo należy go znać, nie zastanawiając się nad techniką, formą, bo wymaga to od nas jakiejś wiedzy, zaangażowania, koncentracji? A jak jest u Szymanowskiego, gdzie harmonia jest wypadkową tzw. polifoni, czyli niezależnego prowadzenia głosów?
    I na koniec: dlaczego w dzisiejszym świecie w salach rozmaitych filharmonii tak mało wykonuje się muzyki nowej, współczesnej? Przecież za czasów Mozarta, Beethovena, czasach wcześniejszych czy nawet w wieku XIX słuchano głownie nowości, a mało się odtwarzało? Dlaczego dzieła dawnych mistrzów głownie się studiowało a na scenę wychodziło się z utworem jeszcze mało znanym? Skazani jesteśmy na słuchanie tylko tego samego – wszędzie. Berlin, Paryż, Londyn, Nowy Jork (wymieniając te najbardziej wiodące instytucje). Dlaczego? Czy nie dlatego, że ludzie tylko tego oczekują? Bo to jest łatwe?

    Odpowiedz
    1. Marian (Autor postu)

      Kilka refleksji na gorąco:
      – Czyli powinniśmy zastanowić się co zrobić dla rozwoju muzyki, by była jeszcze trudniejsza?…
      – Dlaczego cały świat gra w kółko Bacha, Mozarta i Beethovena? – Bo to muzyka łatwa? Czy może jest w niej jeszcze coś?…
      – Dlaczego kiedyś grano w filharmoniach więcej współczesnej muzyki niż dziś? – Bo kiedyś kompozytorzy szli na „łatwiznę”, tworzyli „pod publikę”, a dziś tego nie robią?…
      – Czy „trudne” i „nie do zniesienia” mają być tożsame? Czy celem sztuki jest wywoływanie tylko negatywnych emocji?…
      – Skoro ludzie oczekują by było tylko łatwo i przyjemnie, to gdzie ta cała rzesza kompozytorów, którzy tworzyli kiedyś „łatwe i przyjemne”?…

      Z pewnością podświadomie dążymy do „przyjemności”, a uciekamy od „bólu”. To jest zakres, w którym oscyluje twórca. Większość ludzi kieruje się podświadomie do „przyjemności”. Nie chcemy cierpieć i nie lubimy męczyć się – stąd np. taka popularność disco polo. Wolimy, by muzyka była odskocznią od tego padołu łez niż go przypominała. Oczywiście nie wszyscy. – To pierwsza sprawa.

      Druga sprawa, to zrozumienie. Generalnie nie przepadamy za tym, czego nie rozumiemy, nie akceptujemy inności, boimy się obcego i nieznanego. Najłatwiej i najszybciej utożsamiamy się z podobnym do nas – w tę stronę nas ciągnie. Póki system edukacji nie zmieni się – niewiele zmieni się w odbiorcach Sztuki. Dopóki muzyka, plastyka (i dorzuciłbym jeszcze taniec) będą marginesem w edukacji, dopóty w salach koncertowych będzie to samo. Ucząc się historii nie możemy udawać, że nie dotyczy ona także dziedzin związanych ze sztuką. Poznając zaczynamy rozumieć. Otwierając się na „inne” stajemy się bogatsi, bardziej wrażliwi, wyrozumiali. I jeszcze ważne pytanie: czy edukacja przesiąknięta jest miłością czy strachem? – To drugi zakres, w którym oscylują twórcy. – Ich wybór poznajemy po ich dziełach.

      Po trzecie: szkolnictwo nie uczy wartości – piękna, współczucia, zaufania, cierpliwości, budowania relacji, akceptacji, współpracy, zrozumienia itd. Kiepsko zatem rozumiemy jak my sami funkcjonujemy i dlaczego. Nie rozwijajmy się na wszystkich płaszczyznach (ciało-umysł-duch) tak samo. Nie rozumiemy samych siebie. Mamy trudności ze znalezieniem swojego sensu i celu życia. Kiedy Muzyka opiera się na wartościach, wypływała z nich – pozostaje. Czas oddzieli ziarno od plew. Wychowani na wartościach łatwiej odróżnimy „piękno i prostotę” od „łatwizny i kiczu”, disco polo od Mozarta. A jeśli „trudne” będzie jednocześnie „wartościowe”, to może nie będziemy tak skorzy szybko od niego uciekać? Dzieło oddaje wnętrze twórcy – na tym opiera się jego twórczość – jakie zatem tam znajduje wartości? Co mu w duszy gra?… Rynek zaś kieruje swój produkt właśnie do naszych wartości – rachunek ekonomiczny jest prosty.

      Odpowiedz
  5. Eliza Szulińska

    Szanowny Panie,
    Porusza Pan dużo ważnych wątków.
    Faktycznie powszechna edukacja artystyczna w naszym kraju nie istnieje (dlatego postanowiłam oddać się jej bez reszty gwiżdżąc na tak zwana karierę)
    Dzieci reagują fantastycznie na muzykę współczesną i umieją podążać. Kilkuletnie dzieci siedzą zafascynowane, zasłuchane, z szeroko otwartymi oczami, powiem więcej czasem bardziej interesująca jest dla nich muzyka najnowsza niż klasyczna.
    Dlaczego dorośli, często wykształceni muzycy tak źle znoszą to co nowe?
    Bo nowość oznacza utratę kontroli. W klasycznej muzyce wszystko jest przewidywalne, forma znana, sposób użycia instrumentu, barwa dźwięku, zachowanie wykonawców itd. Jest bardzo bezpiecznie. U dzieci ciekawość świata, brak oceny i chęci kontroli pozwala na podążanie za dźwiękami, jak za opowieścią, baśnią, otwiera nowe połacie wyobraźni. Dzieci chętnie improwizują, używają instrumentów w sposób niekonwencjonalny, bo się umieją bawić.
    Jeśli jednak spojrzy się na sztukę inaczej, z zaciekawieniem, bez oceniania, bez analizy, a za to z dziecięcą ufnością i nienasyceniem odkrywcy wszystko się zmienia.
    Zamiast „co autor miał na myśli i jakimi środkami to wyraził?” wystarczy pomyśleć: „gdzie mnie dzisiaj chcesz zabrać, jaką cząstkę swojego świata chcesz mi pokazać? Gdzie jesteś drugi człowieku? Jak odczuwasz świat? Jak opisujesz go dźwiękami? Idę za Tobą, weź mnie”
    Sztuka to komunikacja. Jeżeli nie jest odkodowywana to traci swój sens. Myślę, że autorom powinno bardziej zależeć na tym by byli rozumiani. Dlatego uważam, że przyszłość festiwali muzyki współczesnej to oprócz produkcji koncertowych także część edukacyjna, warsztatowa, dla przygotowania odbiorców, pokazania różnych sposobów odbioru, ale przede wszystkim procesu tworzenia.
    PS Dla mnie sztuka nowa to taka, która angażuje w proces twórcy publiczność.
    pozdrowienia!

    Odpowiedz
    1. R

      Ten watek o dzieciach aż mi lży poleciały wzruszenia,tak jest.autor uważa że okrucieństwo to cecha człowieka,błąd cała przyroda jest okrutna,ale piękna też,tyle że to wieczną wojna w gruncie rzeczy łańcuch pokarmowy niestety.

      Odpowiedz
      1. Arkadiusz

        Co do dzieci – słów parę pozwolę sobie dodać. Jestem nauczycielem muzyki w szkole podstawowej i mamy takie „warsztaty ” z muzyką współczesną. Bywam też zapraszany do przedszkoli. Dzieci są autentycznie „zafascynowane i zasłuchane”, dzieci odbierają to zupełnie „po swojemu” i bezkrytycznie, ot tak po prostu. Można je też zaangażować w zabawę w muzykę współczesną, jak najbardziej wciągają się bardzo chętnie. Niestety gorzej, by na jakimś instrumencie coś zagrać, odtworzyć (powtórzyć) nawet prostą linię melodyczną. Nieład i chaos jest ich żywiołem (patrz: „porządek” w pokoju), gorzej z ładem i harmonią. Małe, kilkuletnie dziecko ma jeszcze duży problem z koncentracją. Nie wspomnę już o grze w zespole, o wspólnym odtwarzaniu utworu muzycznego, o zachowaniu jednego (właściwego!) dla wszystkich rytmu, o rozmowie instrumentów, o zgraniu się ze sobą. Oczywiście wśród dzieci zdarzają się wyjątki.

        To wątek dzieci. A sama muzyka współczesna z pewnością jest bardzo urozmaicona i dyskusyjna. Osobiście niektóre dzieła słucham (i oglądam) z zainteresowaniem, wciągają mnie w swoją strukturę, klimat, pomysł, a niektóre są po prostu męczące, nudne, czy wręcz irytujące. To zawsze będzie indywidualny odbiór, jednostkowa percepcja. I można być świetnie osłuchanym i można być merytorycznie bardzo dobrze przygotowanym. I może niekoniecznie trzeba kogoś od razu krytykować tylko za to, że coś mu się po prostu dane dzieło nie podoba, bo się nie zna. Współczesność będzie nas prowokować i będzie niejednoznaczna. Poszukiwania (eksperymenty) zmierzają w różne strony, a prawdziwy artysta po prostu robi swoje i można się z nim zgadzać, lub nie.

        Pozdrawiam.

        Odpowiedz

Skomentuj Marian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *